Amore Pomidore.
Pomidory. Włochy, słońce. Magia. Pamiętam jak pewnego dnia mama wymyśliła że wrzuci do pomidorowej pulpeciki zrobione na szybko z mięsa wołowego przyprawione solą pieprzem i majerankiem. Nazwałyśmy to z siostrą ' Pomidorek Trojański' . I nie, nie wiem dlaczego. Teraz reklamują czwartki dniem zupy pomidorowej. U mnie jest inaczej. Czasami nawet cały tydzień. Nie potrafię nazwać uczucia, które towarzyszyło mi gdy ugotowałam pomidorową po raz pierwszy. Płakałam w kuchni naszej bo J się oświadczył, bo mieszkamy razem już, i jakoś tak zamknęły się małe bezpieczne drzwi. I zupa z pulpetami, majerankiem była melancholijna i wyszła cienka. Ale zjadliwa. Bo z pomidorową jest tak, że smakuję zawsze. Dzisiejsza zrobiona na szybko dzięki uprzejmości mrożonej włoszczyzny znalezionej w mrożonym sercu lodówki, kartoniku włoskiego sosu pomidorowego i małemu skrzydełku kurczaka. Trochę soli, makaron kukurydziany i mogę się uśmiechać.
Jeszcze 25 dni i zobaczę morze. Pierwszy raz w życiu.
L.