And the boys go on and on and on and on.
Od soboty moje życie wywróciło się do góry nogami. Już nie leżę na brzuchu przed stosem filmów, z czekoladą w łóżku i paczką chrupek kukurydzianych za poduszką.
Stos filmów zamieniłam na stos papieru 160 gram i kubek z czarnym tuszem.
Przez ostatnie miesiące zapomniałam jak to jest być szczęśliwym. Zapomniałam sama o sobie i nie wstydzę się do tego przyznać.
Gdyby nie rysowanie i masa zamówień, za które dziękuję Bogu codziennie to pewnie nadal tkwiłabym w tym maraźmie z przerwami na jedzenie.
Ale to już było!
Sobota zaczęła się od rysowania, a zakończyła się w Rachowicach na urodzinach dobrej koleżanki. Poetki i Malarki - Karoliny Kułakowskiej .
Karola ma najbardziej magiczny pokój w którym mogłabym siedzieć milion lat.
Sto lat jeszcze raz Karola!
Niedzielę spędziłam mniej więcej tak
Poniedziałek skończył się tak
A wtorek przywitałam tak
Oczy mi się kleją, serce się raduję i w ogóle wszystko nabrało magii i cudów.
Dzięki Pani Dorocie Wróblewskiej zyskałam ważne zlecenie.
Ale cii!
Całuję was mocno w nosy i ściskam - a tymczasem uciekam przewietrzyć głowę .
L.
0 komentarze:
Prześlij komentarz