Jedna noc.

Wczoraj spędziłam wspaniały wieczór i trochę nocy.

Jazda na rowerach w nocy po Warszawie, trochę deszczu.
Rozmowy o górach, wspinaniu.

Oglądanie Alex'a Honnolde'a z otwartą buzią.
Refleksja nad Deanem Potter'em .

No i decyzja o rozpoczęciu wspinania podjęta.
Czuję, że wróciłam sama do siebie po długiej i burzliwej podróży.
Byłam trochę jak Filifionka

"(...) Ja, która co dzień przeżywam koniec świata i która mimo to nadal ubieram się i rozbieram, i jem, i zmywam, i przyjmuję wizyty, jak gdyby nigdy nic ! (...)"
/Tove Jannson/

A teraz czuję się inaczej.

Jestem szczęśliwa.
Taka jestem dzisiaj - mieszkam w Warszawie, rysuję, oglądam stare kamienice i pragnę samotnych wypraw.





fot. Pinterest.







Lola

Share this:

CONVERSATION

1 komentarze: