Sentymenty.

Do mojej pracy dojeżdżam około godziny. Trasę znam już prawie na pamięć. To miasto mnie wzrusza i wybiera za mnie ścieżkę dźwiękową.
Ale tęsknie za górami, za tym, że miałam do nich godzinę i byłam w raju.
I żałuję, że ostatnich tygodni i miesięcy nie spędziłam na szlaku.
Nie dałabym rady.

Sama nie pamiętam kiedy to się zaczęło. To uczucie gdzieś w brzuchu i to głębokie wzruszenie co chwyta Cię za gardło.
Kto mi to zrobił?

Dlaczego tak tęsknię? Przez ostatnie miesiące zawsze było coś ważniejszego. Praca, ilustracje, lekarz, terapia, spanie.
Czy da się tą tęsknotę gdzieś położyć na niewidzialną półkę i wyjąć w razie potrzeby?
Układanka jest niepełna.

Samotnej podróży mi trzeba. Ale to już nie długo. Cztery godziny w pociągu i szum morza wyciągnie ze mnie wszystkie zwierzenia.
Zwolniłam w paradoksalnie wielkim mieście. Nie spinam się.

Kiedy miałam dwanaście lat to harcerstwo stało się odskocznią od całego zła. Raz na trzy miesiące biwakowaliśmy w górach, w chatce na lasku. To był najpiękniejszy okres w moim życiu. Z plecakiem większym od siebie pokonywanie każdego kroku było wielkim wyzwaniem, do którego podeszłam niezwykle ambitnie. Tam poznałam kilku wspaniałych ludzi.
Podobno dużo gadałam na szlaku. Ale podobno było to zabawne.
Teraz też dużo mówię.
A potem żałuję.
Już nie usłyszę gitary, nie będzie wielkich emocji przy zapalaniu kominka. Chatka na lasku nie zatrzęsie od naszego śpiewania.
A wszystkie ostatnie dziecięce wzruszenia zamknęłam gdzieś w środku.

Nie wiem skąd ten post w mojej głowie.
Chyba mnie tak wzięło przez projekt do pracy nad którym siedzę.




Góry posklejały mi serce.
Otarły łzy.

Nauczyły.
Teraz czas na morze.
Mam 24 lata i nigdy nie byłam nad morzem. Żadnym. 
Wrześniu, bądź dobry.


Trochę dziwnie tu mi. 
Ale dobrze.
Jest tak jak ma być.

Lola.


kołysanka.

Share this:

CONVERSATION

0 komentarze:

Prześlij komentarz