Nadmorzem.
Nie będę rozmieniać się na drobne - jak, za ile, czym.
Po prostu pojechałam nad morze.
Pierwszy raz w życiu.
Spakowałam plecak pełen marzeń.
I godzina nad jego brzegiem w samotności, na szarym kocyku sprawiła, że na tramwaj w Gdańsku szłam o 20 kilo lżejsza psychicznie.
Uleczyło mnie.
To jedno z tych wzruszeń co rzadko się zdarza. Obiera Ci mowę, zapiera dech a potem coś ściska Ci gardło i przepadasz w łzawej fontannie.
Tak szczerze to jechałam z zamiarem pozbierania się psychicznie po poprzednim miejscu pracy. Ale chyba ten cały strach, stres i w ogóle tą złość zabrał szum morza i dźwięki mew.
Rozładował mi się telefon, iPod.
Byłam tylko ja, książka i morze.
Leżąc na piasku, zapisałam w moim małym czarnym notesie
" Zrobiłam sobie bułki. Miały za dużo chemii, za mało miłości. Ale dało się zjeść. Jestem w Gdańsku, pierwszy raz nad morzem. Pachnie pięknie. Zupełnie jak morskie tajemnice pełne tęsknoty i marzeń. Kiedy pomyślałam jadąc tramwajem, że mogłabym tu mieszkać, odwróciłam się i moim oczom ukazało się osiedle o nazwie BAJKA"
Wierzę w znaki.
Lola
PS. o Nadmorzem możecie sobie przypomnieć TU
Bajkowo piszesz:)
OdpowiedzUsuńCzekam na mail:*
Możesz przeprowadzić się do Warszawy - dlaczego miałabyś nie przeprowadzać się do Trójmiasta! To nie musi być tyko marzenie ;)
OdpowiedzUsuń