Amore Pomidore.

Pomidory. Włochy, słońce. Magia. Pamiętam jak pewnego dnia mama wymyśliła że wrzuci do pomidorowej pulpeciki zrobione na szybko z mięsa wołowego przyprawione solą pieprzem i majerankiem. Nazwałyśmy to z siostrą ' Pomidorek Trojański' . I nie, nie wiem dlaczego. Teraz reklamują czwartki dniem zupy pomidorowej. U mnie jest inaczej. Czasami nawet cały tydzień.  Nie potrafię nazwać uczucia, które towarzyszyło mi gdy ugotowałam pomidorową po raz pierwszy. Płakałam w kuchni naszej bo J się oświadczył, bo mieszkamy razem już, i jakoś tak zamknęły się małe bezpieczne drzwi. I zupa z pulpetami, majerankiem była melancholijna i wyszła cienka. Ale zjadliwa. Bo z pomidorową jest tak, że smakuję zawsze. Dzisiejsza zrobiona na szybko dzięki uprzejmości mrożonej włoszczyzny znalezionej w mrożonym sercu lodówki, kartoniku włoskiego sosu pomidorowego i małemu skrzydełku kurczaka. Trochę soli, makaron kukurydziany i mogę się uśmiechać. 








Jeszcze 25 dni i zobaczę morze. Pierwszy raz w życiu.

L.

Share this:

CONVERSATION

6 komentarze:

  1. Nie wiedziałam, że w czwartek to dzień zupy pomidorowej - niestety mam co innego dzisiaj w planie na obiad:(
    Ostatnio po raz pierwszy zrobiłam gołąbki...też w sosie pomidorowym:)

    Pozdrów morze:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. gołąbki to bym zjadła, ostatnio kluski zrobiłam i były zjadliwe:)

      mniam mniam kocham jeść.

      :))

      Usuń
  2. I proszę, wpadłam prosto na zupę! Moją ulubioną zresztą :D do tego widzę, że marchewki kroisz tak jak ja w słupki..no Lolu, lubię Cię jak nie wiem i ciekawam co jeszcze tu znajdę :o)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zapraszam :))

      niestety marchewki są z mrożonki :(
      jestem nożowym leniem i kroję jak drwal.

      buziak !

      Usuń
  3. Z Opolskiej blogosfery? :D

    Buziny!!!

    OdpowiedzUsuń