blue monday.

Dlaczego tęsknię za Pyskowicami?
Mieszkając od dziewięciu lat w nieco większym mieście, coraz bardziej i coraz częściej tęsknie za miastem w którym piękno mieszało się z moim piętnem.
Piętnem życiowym.
Za miastem, gdzie każdy zna każdego (teoretycznie).
Za miastem w którym idąc do szkoły mijałam piekarnię. A z niej buchał i otulał mój zmarznięty nos ciepły i kojący zapach drożdży rozpuszczonych w mleku.
Za miastem pełnym moich pierwszych miłości, na które teraz patrzę na fcb albo widzę zza szyb 677 i nie wierzę.
Najczęściej że taka głupia byłam, albo że taki przedszkolny przystojniak zamienił się w ee. No właśnie, w co?
Tęsknię za targami co środę, za moim starym mieszkaniem, które było tak ogromne i piękne. A w którym bywało i piekło i niebo.
Brakuję mi spacerów z psem wzdłuż Dramy, ogromnego parku oddzielającego stare od nowego.
Galaretek w czekoladzie z garmażerki na rynku.

Ach.....zawiało mi tu sentymentem. Bo chyba z tym miastem jest tak, że wolę do niego wracać co jakiś czas i dopiero wtedy czuć jego magię.
Owe braki odczuwam zawsze jesienią, kiedy Pyskowickie drzewa mienią się na czerwono a w ogromnym parku dzieci szukają kasztanów.
Zapewne teraz siedziałabym najchętniej w kremowym swetrze i piła grzane wino. I rozmawiała z kimś z przeszłości o życiowych możliwościach.

Nie ukrywam, że pisząc Lolę i cynamon, Nadmorzem to Pyskowice, w największej części jaka może zaistnieć na kartkach książki.

Brakuję mi ostatnio wszystkiego. Jestem niedospana, niedopita, niedojedzona, nienasycona, niedopisana, niedorysowana.
Ale tak najbardziej jestem niedoleczona, boli tak strasznie, a w czwartek do pracy. Ale nauczyłam się udawać.
Że nie boli.
Że mucha do oka wpadła.
Że mam wyjebane, a serce pęka na milion kawałków i ni chuja ich nie poukładam bez porcji czekolady.
Jutro wydarzy się coś dobrego.

Nigdy nie sądziłam, że spotka mnie taka historia. Tak, dokładnie - spotka. Nie przydarzy się, nie wydarzy.
Po prostu wyjdzie mi na przeciw, tak jak to zrobiła rok temu zimowym popołudniem pośród muzyki Mumford&sons. Nad kubkiem gorącego kakao.
Tak po prostu.
Historia zapukała do mojego serca i nie miałabym duszy gdybym nie chciała wam jej opowiedzieć.

Nie wiem czy jest piękna, czy jest mroczna. Jest w największej części mną.
I trochę się boję.
Ale ja się zawsze bałam.....

L.

 Placki, hulanki i swawole.
To ja wolę
swoją czystą silną wolę.


Share this:

CONVERSATION

4 komentarze:

  1. a gdzie Kruszynko pracujesz? Serdeczności :*

    OdpowiedzUsuń
  2. z pewnych względów prywatnych zmiana adresu mojego bloga: jabielska.blogspot.com

    Zapraszam

    OdpowiedzUsuń