I can't pretend.

Ostatnie dni były ciężkie. Choroba nie odpuszczała, brzuch dawał się we znaki.
Miałam ochotę pożegnać się z tym Światem na dobre.
W zasadzie to chyba dopadł mnie jakiś eee.
eee

zimowy blues?
Nie, no. Najchętniej zamieniłabym się w muminka i zapadła w sen zimowy.
Długi. pod ciepłą kołderką, w kraciastej piżamie i skarpetkach.
W kropki.
Wigilia już za progiem, a mi jakoś dziwnie.
Tak do dupy.
Nigdy nie przestanę marzyć o pięknych Świętach. Jednak wiem, że teraz nie jest na nie czas.
Chciałam przygotować mieszkanie, mieć tonę świec pachnących cynamonem, lampki zawieszone tu i tam.
Prawdziwą choinkę.
Psa.

Nie ma nic oprócz lampionika z JYSK i kapusty w lodówce, którą muszę jutro zrobić.
Z grzybami.

Przerażają mnie Święta, brzuch boli jeszcze bardziej na myśl o tych wszystkich pysznościach.
Nie martw się brzuchu, nie przeżremy Cię na śmierć.
Chujowo jest.

Ale objawił mi się Tom Odell

och ... chłopie gdzieś Ty był?
milion serduszek.





Boże jak On gra, ile tu mamy emocji.
Love Tom, będę zdejmować staniki jak będę na Twoim koncercie.
A staniki mam fajne.

Chyba pierwszy raz w życiu nie chce mi się jutro jechać do Pyskowic.
No, mówiłam że do dupy są te Święta?

L.

Share this:

CONVERSATION

1 komentarze: