1 August.

Dwadzieścia dwa lata temu, o godzinie ósmej pięćdziesiąt z brzucha mojej mamusi pani doktor wyciągnęła mnie.
Sześćdziesiąt dziewięć lat temu o godzinie siedemnastej młodzi ludzie (i nie tylko) podjęli walkę z okupantem.
Zaczęło się Powstanie Warszawskie.
Moje urodziny zawsze dzieliły się na dwie emocje - o ile mogę tak to opisać.
Z jednej strony już od rana czułam się wyjątkowa, a z drugiej ryk syreny alarmowej zawsze o 17 przypominał mi o tym, że wielu młodych ludzi w tym dniu straciło życie a ja tu sobie dmucham świeczki i wygłupiam się z rodziną.
Nie bez powodu wstąpiłam do harcerstwa.
Wszystko zawsze sprowadzało się do tej samej konkretnej daty - do daty moich urodzin. Dwa tygodnie temu byli u nas przyjaciele, przyszli na seans filmowy i przynieśli ze sobą film dokumentalny - biografię YSL.
Kiedy tylko dowiedziałam się że Yves urodził się dokładnie tego samego dnia co ja, poczułam dziwną więź z tym jakże wspaniałym i zarazem smutnym artystą. Łączy nas tak wiele, nie tylko co do umiłowania w stronę sztuki, secesji i orientu ale też pewne cechy charakteru budują most pomiędzy mną a nim. Wiem, to trochę głupie, czuć więź z mężczyzną który zrobił tak wiele dla sztuki jaką jest moda.
Jest ich wiele.
Pokażę wam moje ulubione fotografie Yves'a .







Ale wracając do tematu urodzin to wczoraj moi przyjaciele zrobili mi niesamowitą niespodziankę.
A w zasadzie dzisiaj o północy.
Trochę się upiłam.
Trochę zaszalałam z Ew na parkiecie.
Ale najfajniejsze było to jak się śmiałam. 
Chciałoby się napisać - Lola is back!
Ale na to jeszcze ciut za wcześnie.
Dlatego też z okazji moich urodzin życzę sama sobie 
siły
spokoju
silnej woli
radości.

Bo ja wgłębi duszy mam mentalność sześciolatki.



A to mój wymarzony prezent urodzinowy

 Niestety ze względów logistycznych musi poczekać. Boże jak ja kocham psy. Tyle szczęścia .
Lola lat osiem i Maks lat jeden.


Pamiętam jak rysowałam sama swoje zaproszenia, jak się starałam, jak dmuchałam z młodszą siostrą balony, rozwijałyśmy razem serpentyny. Jak mój kuzyn wcinał jajka z majonezem na wyścigi.
Nie potrzebowaliśmy urodzin w fast foodzie, w kulkach, w rurach i innych dziwnych miejscach. Wystarczyło VHS z Królem Lwem na początek, potem tańce przy Misiu i Margolci .
Jest dobrze. Ciepło mi w brzuchu a to chyba nazywa się szczęście.

A tutaj mała niespodzianka.
Niespodzianka miała wówczas cztery lata i wyglądała jak dobrze rozwinięty chłopczyk.



L.

Share this:

CONVERSATION

11 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  2. wszystkiego naj :) podczytuję, jestem zachwycona. Trensfer = McD czy tylko ja taka zboczona już? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dokładnie tak McD (: bardzo dziękuję i już biegnę w gości do Ciebie. (:

      Usuń
  3. Bardzo podoba mi się Twój styl pisania. Weszłam na Twojego bloga przez przypadek, ale jeszcze tu kiedyś zajrzę ;)


    www.just-after-sunset.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. W takim razie dużo dobra i szczęścia dla Ciebie;) Też marzę o psiaku, bo jednak dom bez takiego futrzaka dla mnie jest niekompletny :) ściskam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za życzenia. To prawda, dom bez psa jest pusty, noszę w sobie tak wielkie pokłady psiej miłości że jeszcze trochę i eksploduję (:
      Buziny

      Usuń
  5. BOKSEREK!!! <3
    ja też kocham psy. szczególnie boksery. aż się boję gdy myślę o mojej Lilo, która jest już wiekowym dziesięciolatkiem. pędzę ją ukochać :D

    OdpowiedzUsuń