Madame Chic.

Moim niedoścignionym ideałem kobiecości były zawsze dwie grupy kobiet. Na pierwszym miejscu uplasowały się Włoszki z ich donośnym La Dolce Vita! I kształtami, zdającymi się mówić " Mam tak bajeczną pupę przez makaron - Mamma Mia!" . Tak, Włoskie kobiety zdecydowanie wygrywają bitwę o nie tyle co figurę, ale o podejście do niej. Drugie miejsce należy do Francuskich kobiet. Kiedyś uważałam, że Francuskie kobiety są tak samo brzydkie jak Brytyjki. Och, jakże się srogo myliłam. A może chodzi tak naprawdę nie o piękno zewnętrzne tylko o to, co nosimy w sobie?
Jestem smutna.
Jestem wesoła.
A może po prostu czas pogodzić się z tym, że nikt ideałem nie jest. I zamiast obudzić się po pięćdziesiątce, lepiej obudzić się teraz?
Ja się obudziłam wczoraj między godziną 17 a 19.
A obudziła mnie ta książka


Nie będę wam spoilerować książki, o nie.

Może wystarczającym dowodem na jej genialność niech będzie to, że ja, kobieta, która ma w szafie więcej ubrań niż ....ee nie wiem co - pozbyłam się około 70 % mojej garderoby, a w planach mam zamiar dojść do słynnej dziesiątki na każdy sezon.
Co po moim przeliczeniu daję nam
CZTERDZIEŚCI UBRAŃ.
Dacie wiarę, że czterdzieści ubrań byłam w stanie kupić w ciągu miesiąca?
Bo wyprzedaż, bo otwarto nowy second hand " i mówię Ci wszystko jak nowe! H&M, Zara, River Island "
Zwykłam mówić do koleżanek w pracy, do samej siebie przed lustrem, do portfela, do J, do mamy, do przyjaciółek, do siostry.
Wczoraj najbardziej bolała pierwsza spódnica odłożona do płóciennej torby.
Przy następnej puli ubrań popadłam w euforię.
Wcale nie było mi smutno, ba! Odnalazłam spokój.
Jak ja mogłam żyć z takim nadmiarem ubrań?
Jak mogłam sprzątać dom w dziurawych getrach?
Dziurawe getry - bo po domu, bo nikt nie widzi, bo ubrudzę cifem i nie będzie mi żal - odpowiadają za 90 % mojej depresji pod tytułem "Jestem kurą domową, jak gruba Amerykanka Amen" .
Naprawdę tak o sobie myślałam.
Teraz dążę do harmonii.
Nie wiem jak to zabrzmi, ale ta książka spadła mi z nieba i uratowała życie.
Tu nie chodzi o to, że z dnia na dzień stanę się sztywną damą - bo wierzcie mi, to nie o tym.
Chyba chodzi żeby mieć lepsze życie, bez niepotrzebnego bałaganu w tle.
I w głowie.
Wywalanie ubrań wyzwala.
Tak jest!


L.

Share this:

CONVERSATION

5 komentarze:

  1. O jacie!Chyba kupię sobie tę książkę (jest dostępna w Empiku?). Wiem, że jak Tobie się podoba to mi też będzie;)
    Ostatnio byłam w Brnie i napatrzyłam się na ludzi. Uderzyło mnie, że kobiety ubrane z prostotą zawsze wyglądały pięknie i to, że mimo prawie 40 stop. upału nie miały cycków na wierzchu, ramiączek od stanika itp. Ba!Królowały długie rękawy, przewiewnych koszul i tunik, skromne sandały, czy balerinki! Lniane sukienki też się nieźle broniły.
    Styl Francuzek uwielbiam. Kolega po przyjeździe z Paryża, zdradził mi, że one są strasznie pewne siebie, nawet jak są nieumalowane i śmigają w dżinach - może w tym tkwi sekret piękna:)
    Buziaki:*
    Ps. Zostałaś rudzielcem?:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wróbelku, dziękuję! (:
      I w tym tkwi chyba sekret! Proste plecy i uśmiech.
      Nie zostałam rudzielcem, to światło tak wpadło do pokoju plus jaśnieją mi włosy (same).

      Całuski!

      Usuń
  2. Już wiem, że książka z Empiku...wszystkiego naj Lolu:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawe, to co piszesz, ja ostatnio wyrzucałam, pewnie będę to kontynuować. Najgorszy jest inny bałagan w głowie obecnie, eh...

    OdpowiedzUsuń
  4. Zachęciłaś mnie do przeczytania jej..

    OdpowiedzUsuń