Eat or die.

Nie lubię tych wszystkich stowarzyszeń pod szyldem : złączmy siły i pokażmy światu jacy jesteśmy biedni, jak nikt o nas nie dba, nie jest o nas głośno. Rozpychajmy się łokciami o każdą złotówkę w budżecie Ministerstwa Zdrowia, Sprawiedliwości. Chociaż sami reprezentujemy jedno : Ministerstwo Chciwości.
Chyba nigdy w swoim życiu nie robiłam z siebie ofiary losu, bo mam Celiakię. Wręcz przeciwnie, starałam się żyć jak normalny człowiek. Na każde głupie i idiotyczne pytanie jak na przykład : - możesz jeść ziemniaki?, - O Boże! Jak można tak żyć?, - To co TY właściwie jesz?, - Ten Twój chleb smakuje i wygląda ja psie gówno ( pozdrawiam kolegę Tomasza z podstawówki, zryłeś mi tym głowę Kolego) --- odpowiadałam spokojnie - TAK , albo - NORMALNIE. Bo ja jestem normalna i zawsze normalna byłam. Nigdy nie chciałam specjalnych względów, chociaż czasami tak bardzo boli że poranne wstanie z łóżka, inne łóżkowe rzeczy są niemożliwe. Brzuch to środek naszej duszy. Ale kiedy jest zepsuty to nie koniec świata. Przynajmniej nie dla mnie. Nie dygoczę nad wszystkim co zjem, bo czytać potrafię, J też potrafi .


Najśmieszniej jest jak jestem u ludzi. Różnych ludzi.

- Karolina śmiało, częstuj się.
- Dziękuję nie mogę.
- ...?
- Mam dietę.

Tu zazwyczaj pada TO spojrzenie na CAŁĄ moją sylwetkę ( a chudzielcem celiakowym to ja nie jestem).

- No co Ty z czego? Głupia jesteś, kobietę trzeba mieć za co złapać.
- Mhm , ale ja nie mogę, moje jelita nie tolerują białek w tym czymś czym chcecie mnie poczęstować.


I tu pada gwiazda wśród zdań. Szef wszystkich szefów:




 - Ale trochę Ci nie zaszkodzi! hihihi

Patrzę i sobie wtedy myślę : OUUU Ktoś TU ma doktorat z medycyny.

- Nie, serio, nie mogę.
- No ale bez przesady, co Ci się może stać? Zjesz trochę i na bank nic Ci się nie stanie .
- Mogę wtedy umrzeć. Smacznego.

Mogę wtedy umrzeć - zdanie które zamyka śliczne buźki.

A ja wtedy wracam do domu, i śmieję się w wannie wspominając ich miny.
Serio,jestem nienormalna jeśli chodzi o kwestię poczucia humoru.


A to wszystko co teraz napisałam jest spowodowane tym, że wyszła jakaś książka o życiu bez pszenicy.
Serio, nie od dziś wiadomo że gluten jest świństwem. I że nikt nie powinien go jeść bo zapycha mózgi, wybiela duszę i jest jakiś lepki.


Ale jak wychodzi kolejna książka o tym samym, a już najlepiej- jak piszę ją ktoś kto nic nie wie o tym jakie to uczucie jeść sałatkę kiedy wszyscy inni wcinają bułki z pasztetem, to ja dziękuję.

Trzeba dbać o siebie zawsze, a nie na gwałt szukać zamiennika czisa, pizzy i innych fast foodów - bo jak ja nie mogę tego jeść? TRA- GE- DIA.

Karmmy się cudnie i zdrowo.
Dla mnie to nie jest tragedia.


Próbowałam się zaprzyjaźnić z Celiakią, nadałam jej imię, myślałam że jestem geniuszem nazywające ją Celina w wieku dziesięciu lat. Wszyscy gluten free ją tak nazywają. Trudno, w tej kwestii nie byłam oryginalna jak się po dwunastu latach okazało. Nie nie lubię celiakii. Bez sensu się przyjaźnić z czymś co spowodowało jakieś stany depresyjne w Twoim mózgu. To zupełnie tak jakbyś codziennie witał swoją grzybicę stóp którą złapałeś na basenie czy gdzieś. Raz i już, będzie wracać.

...
No dobra to było głupie porównanie.

Chyba chodzi mi po prostu o to , że nie mam zamiaru codziennie wstawać z moją kumpelą Celiakią i iść ramię w ramię przez życie.
Nie zgadzam się na to, że przez to coś mogę nie mieć bliźniaków.

Dlatego też wyznaję zasadę :

JA CI POKAŻĘ!

i po prostu .

Żadna choroba nie jest miła.
Ale też żadna nie zasługuję żeby się nad nią użalać.


Gorzkie żale uważam za udane.

L.




Share this:

CONVERSATION

0 komentarze:

Prześlij komentarz