Moment.

Najpiękniejsze dni w życiu:

- pierwszy świadomy smak czekolady.
- pierwszy świadomy smak czekolady po kilkumiesięcznej zdrowotnej przerwie.
- pierwszy biwak harcerski.
- wygrana papeteria na kiermaszu szkolnym.
- pierwsze 'kocham Cię'
- 18 luty 2010.
- 2 wrzesień 2012





***


Jest ich więcej. Ale to dni. A w każdym dniu bywają momenty. Różne, przeróżne. Kiedy PMS nie wzywa mnie na miliony bitew, świat jest piękny. Tak po prostu.

Zawsze w takich szczęśliwych chwilach chciałabym być w Pyskowicach i łazić po polach. Bo one też mi się kojarzą ze szczęściem. Szczęśliwym dniem był też koncert Coldplay. Pojechałam na niego strasznie zmęczona psychicznie, w byle czym, czułam się byle jak, nie chciałam z nikim gadać i tak jakoś uśmiechałam się z przymusu. Nie, zdecydowanie w tamtym czasie nienawidziłam samej siebie.

Dzisiaj lubię gadać do lustra, uśmiechać się w wannie i czuć motyle w brzuchu z powodu zauroczenia co rusz to nową piosenką.

Lubię też czuć takie coś, tu w środku , tu gdzie brzuch nad pępkiem jest. Takie coś co wprowadza mnie w jakąś nieoczekiwaną fazę szczęścia. Nie wiem co to jest, ale wiem, że pozytywne emocje które wydzielam przyciągają jeszcze więcej szczęścia.

Jakoś tak.


Jestem podjarana jak po najlepszych narkotykach, tylko że zamiast nich używam pióra, open office'a, czerwonego kalendarza. Odkąd zaczęłam więcej pisać, więcej rysować, odkąd podzieliłam swoje życie na pół jest cudnie.

Cuda i dziwy.

 ( Coldplay, Warszawa wrzesień 2012)



Share this:

CONVERSATION

0 komentarze:

Prześlij komentarz