Wildest moments.

Wena.

Ciężko wytłumaczyć dlaczego, po powrocie z pracy, bieganiny i psychicznego zmęczenia, resetuje się nad białą kartką.
Szare getry i koszulka w paski - twórczy mundurek.
Spinam włosy, zapuszczaną od trzech miesięcy grzywkę katuje wsuwkami.
I rysuję. Zagryzam końcówkę cienkopisu, jednym uchem słucham Yanna Tiersena albo Mumfordów.
Kreska, jedna druga, trzecia. Czarny tusz na końcówkach palców. Gdzieś koło ucha, pod okiem.

Nela Walc.

Balbina Walc.

Penelopa Walc.

Tworzenie.
Musi być czysto dookoła.
Łazienka wyczyszczona.
Kuchnia na błysk.
Świeże pranie na suszarce.
I słońce za oknem.
Głęboki oddech i skupienie.
Tu i teraz.
Muzyka, papier, tusz.
Zagryzione do krwi wargi.
Spokój.

Jest tak jak ma być. Trudno zmienić na siłę bieg, to trochę wbrew naturze. 
Bez sensu.
I to jest piękne.

L.

Share this:

CONVERSATION

0 komentarze:

Prześlij komentarz